13 porad jak dojechać na Korsykę - główne założenia wyprawy

We wrześniu 2016 na zakończenie sezonu motocyklowego udało się zorganizować tzw. rzutem na taśmę 2-tygodniowy wypad na Korsykę. Przejechałam w tym czasie 5,5 tysiąca km. Po samej Korsyce jeździło się tydzień. Jest to cudowny, motocyklowy RAJ. Przyjazny klimat, piękne widoki, dobre kręte drogi, wysokie góry, tanie wino i francuskie jedzenie. No dobra, i jeszcze świnie, kozy i krowy biegające luzem po drogach.


Główne założenia podróży i podstawowe informacje o Korsyce:

1. Staram się unikać autostrad jeśli tylko było to możliwe.


2. Oraz zwiedzania zabytków, kościołów itp. z wyjątkiem wyjątkowych. Interesują mnie raczej cuda natury które powstały bez udziału homo tzw. sapiens.


3. Do planowania zakładam prędkość podróżną (czyli wraz z przerwami na odwiedziny wc, rozprostowanie nóg i hot-dogi)

- po autostradach 100km/h,
- po bocznych drogach głównych 50 km/h,
- po drogach krętych (górskich, po przełęczach) 40 km/h

Tak przyjęte prędkości sprawdzają się idealnie. Oznacza to, że w ciągu dnia w 10h można przejechać 1000km po autostradach jadąc od tankowania do tankowania.




Ale po górach w 6h zrobi się już tylko 250 km, co w połączeniu z 1,5h zwijania całego majdanu rano i 1,5h rozstawiania obozu wieczorem (w tym spreparowanie czegoś do jedzenia) daje w sumie 9-10h ciężkiej orki :-)
Jeżeli dojedzie się gdzieś szybciej niż zakładał plan - to jest wtedy miłe zaskoczenie, ale o wiele, wiele częściej zdarza się jednak przedłużenie czasu podróży.

4. Nie rezerwuję noclegów z góry, bo nigdy nie wiadomo, gdzie się dojedzie.

Albo czy nie zachce się mi w trakcie jazdy zmienić plan podróży. Poza tym, jak zarezerwuje się nocleg wcześniej, to istnieje potężna presja, żeby do niego dojechać. A nie ma nic gorszego, jak przymusowa jazda w deszczu, po nocy, w górach, do zarezerwowanego wcześniej hotelu, do którego zostało jeszcze 80 km .... bo podróż się wydłużyła, ze względu na źle obliczoną w/w prędkość podróżną, a już się ledwo żyje po całym dniu jazdy i łażenia w dziwnych miejscach ...



Noclegi rezerwuję tego samego dnia, czasem nawet wieczorem tego samego dnia, przez serwis booking.com
Nigdy się nie zawiodłam na tym serwisie, a korzystam z niego kilka lat i mam zrobionych w ten sposób pewnie już kilkadziesiąt albo i kilkaset rezerwacji. Staram się wybierać noclegi które mają ocenę powyżej 8 gwiazdek. To pomaga uniknąć dziwnych sytuacji.
Jedziemy - i jak już nam się nie chce jechać dalej - szukamy noclegu w pobliżu aktualnego miejsca w którym się znajdujemy. W promieniu 15 - 20 km ZAWSZE się coś znajdzie.

5. Noclegi w podróży zwykle mam w hotelach, bo nie traci się czasu na rozstawianie i zwijanie namiotu.


6. Który zawsze na wszelki wypadek mam ze sobą (namiot).


7. Na Korsyce pobyt był bardziej stacjonarny, na polach kempingowych w namiocie, 2-3 dni w jednym miejscu.


8. Ponieważ Korsyka jest stosunkowo mała (90x180 km) zdawało się, że jak się rozbije z namiot w środku wyspy, to z tego miejsca zwiedzi się całość bez zwijania obozowiska każdego dnia. To się jednak nie sprawdziło, ponieważ na Korsyce drogi są bardzo kręte i wąskie, na dodatek co chwila trzeba stawać na poboczu i robić zdjęcia i ostatecznie czasem 250 km jedzie się 6h ....



Znacznie lepszym rozwiązaniem jest stacjonarne obozowisko np. na południu wyspy i objechanie w 2-3 dni części południowej bez zwijania namiotu, a także zwiedzenie klifów w Bonifacio na samym południu, a potem przeniesienie się z namiotem w część północną i objechanie w kolejne 2-3 dni części północnej również z namiotem stacjonarnie rozbitym na jakimś przyjemnym kempingu.



9. Ceny paliwa i jedzenia w sklepach i knajpach na Korsyce są 1,6 albo 1,8 raza wyższe niż na kontynencie. A ceny noclegów w hotelach są paskudnie drogie. Za bardzo średni hotel, bez okna, w smrodliwej, zakorkowanej Bastii za dobę za dwie osoby trzeba zapłacić ponad 400zł. Lepszym pod każdym względem (cenowym, zdrowotnym i widokowym) wyjściem jest namiot i pola kempingowe, które są na wysokim, europejskim standardzie, położone w przepięknych miejscach.

10. Bilety na prom z Livorno do Bastii można kupić na miejscu na 40 min przed odpłynięciem promu (sprawdzone). Nie ma sensu rezerwować nic wcześniej.


11. Nie dogadasz się po angielsku.


12. Jadąc na słoneczną Korsykę weź zimowe rękawice bo nigdy nie wiadomo, czy nie będziesz wracał przez lodowate Stelvio (opis Stelvio tutaj) albo inny Grossglockner ...


13. Prom Livorno - Bastia.

Podjeżdżasz pod prom, kupujesz bilet, kitujesz się na prom, za 4h zjeżdżasz na drugim brzegu. Nie potrzeba nic rezerwować wcześniej. Cena biletu za jedną osobę i motocykl ok. 40 euro.

W kolejnych wpisach przybliżę następne etapy eskapady na wyspę, ale jeśli ktoś zastanawia się nad podróżą na Korsykę i chciałby coś jeszcze wiedzieć - proszę pytać w komentarzach, jak będę wiedziała do odpowiem. Jak ktoś ma własne przemyślenia płynące z własnego doświadczenia zwiedzania tego kawałka Francji - też bardzo proszę o podzielenie się nimi poniżej.








Komentarze