Rano ruszamy z Rożajów i wjeżdżamy do Kosowa. Jest to płaska równina między górami. Zaczynamy zwiedzanie Kosowa od przejechania pięknym kanionem. W nim, przy przystanku, wielka kupa śmieci.
Nieopodal na
brzegu rzeki jakiś człowiek prowadzi … nie wiem, zobaczcie na
zdjęcie … może to knajpa??? Zrobiona z materiałów recyclingowych ... nie wiem ...
Kosowski klimat:
Policja przeszukuje furę z sianem w
poszukiwaniu broni. Wozy opancerzone IFOR jeżdżą sobie tu i tam.
Generalnie mili ludzie, dużo budowanych domów, pola uprawne, korki. Po Czarnogórze Kosowo
wydaje się tłoczne i hałaśliwe. Co i raz mijają nas korowody
aut przystrojone we flagi Kosowa z kobietami ubranymi na biało w
autach. Śluby?
No
i samochody. Same wypasione fury na ulicach tego biednego kraju, audi
Q7, jakieś vany, mercedesy na rejestracjach z całej Europy. Jak
tutaj trafiły – strach zapytać. Ewidentnie pogarsza się standard toalet.
Gdy
staniemy na poboczu ludzie przejeżdżający obok machają do nas z
samochodów, a chłopaki stojący na poboczu patrzą który motor ile
ma na liczniku i proszą o przegazówkę aby posłuchać brzmienia
silników. A proszę bardzo!
Goni nas deszcz cały czas poruszamy się na czele burzowej chmury której od czasu do czasu coś tam pokropi.
Wieczorem dojeżdżamy do Skopje.
Padamy w motelu. Jest to najgorszy motel na naszej trasie.
Wieczorem dojeżdżamy do Skopje.
Padamy w motelu. Jest to najgorszy motel na naszej trasie.
Komentarze
Prześlij komentarz