Nasze dwa motocykle na promie |
W oczekiwaniu na prom |
Na granicy rumuńskiej bez problemów. Dłuższy czas
miotamy się po granicznym miasteczku w celu odnalezienia stacji
benzynowej w celu nabycia winiety. Nikt nie mówi po angielsku, a
rumuński nie podobny do niczego. Jak już stację wreszcie
znaleźliśmy to się okazało, że motocykle nie płacą winiety.
Trzeba było to sprawdzić w domu, bylibyśmy godzinę do przodu....
Potem
jedziemy prostą jak drut drogą do Corbeni pod górami. Dosłownie
ani jednego zakrętu. Za to mnóstwo słupów elektrycznych, drogi
słabe, widoków żadnych, nie ma na czym oka zaczepić.
Ale za to
bardzo mili ludzie. W jednym barze opowiadamy lokalesom historię
naszej podróży mieszanką języków wszelkich. Najlepiej sprawdza
się rosyjski. Mijamy biedne, rumuńskie wioski, dużo wozów z
chudymi szkapinami, jeszcze więcej bezpańskich psów. Ale
generalnie jest pozytywnie. Potem korzystamy z autostrady na którą
wjazd odbywa się droga szutrową. Nocujemy w pensjonacie u bardzo
miłych ludzi.
Czekam na jutrzejszą Transfogaraskę.
Czekam na jutrzejszą Transfogaraskę.
Komentarze
Prześlij komentarz